Powieści i opowiadania > W cytrynowym świecie

Dilexi Prometeus

Stara, dębowa ramka. Tabliczka z imieniem i nazwiskiem. Kolce wbite w nogi. Tak kończy się moja historia.

- Jestem Robaczkiem. Mieszkam w czwartym żeberku. Od poniedziałku do piątku pracuję. Zbieram okruszki po jedzeniu. W weekend odpoczywam. Najczęściej pod palmą. Zainteresowania? Słuchanie, podziwianie oraz wpatrywanie się w Nią... Hmm... myślę, że to by było na tyle. Nie ma za co, cieszę się, że mogłem pomóc.

- Dzień jak co dzień. Rano zbierałem okruszki po śniadaniu. To jest niemożliwe, jakie ilości pożywienia pochłaniają ludzie. A ile go marnują! Dziś omal nie zabiła mnie tocząca się oliwka! Czy coś mi się stało? Nie, uciekłem przed nią. Spadła na ziemię. Nie, nie podniósł jej. Też się dziwię. Przecież to tyle jedzenia...

- Jak Ona wygląda? Jest piękna! Nie jest taka okazała jak Piwonia. Jest bardzo subtelna. Przypomina mi lilie. Wabi swą delikatnością. Otacza ją jedwabna pajęczyna utkana z własnego uroku. Wielu na nią złapała! Kolor oczu? Trawa o poranku. Gdy pierwsze promienie Słońca delikatnie ją podświetlają. Usta ma niesamowite, poziomkowe. Może jest zbyt wysoka. Jest wzrostem dziesięcioletniej brzozy. Ale dla jej gatunku, to normalna wysokość. Nie jestem w niej zakochany! Przecież wiem, że nasz związek nie miałby szans. Ona nawet nie wie o moim istnieniu.

- Tato, dlaczego ty uciekasz, jak tylko Ją widzisz? Ona nie jest taka jak inni ludzie! Nie skrzywdziłaby cię. Jest po naszej stronie. Sam słyszałem jak mówiła do innego człowieka, że trzeba chronić środowisko, dbać o ginące gatunki. Nawet należy do jakiejś specjalnej organizacji. Śmiesznie się nazywała... hmm... chyba Zielony Groszek.

- Wiesz co ci powiem przyjacielu? Jeżeli chcesz zdobyć jej serce, działaj! Czyny świadczą więcej niż słowa. Nie przejmuj się, że może cię odtrącić. Kto nie ryzykuje, nie wygrywa. Lepiej żyć z myślą o przegranej niż z świadomością niewykorzystanej szansy.

- Jak ja nie lubię tej Biedronki! Nie, nie uspokoję się! Idę teraz do niej i przeprowadzimy poważną rozmowę! Jak ona śmiała! To ja czuję się zbyt onieśmielony, żeby przejść koło Niej, a ona bezczelnie wdrapuję się Jej na rękę! Jestem zazdrosny?! Zdaje Ci się. To po prostu brak taktu i kultury tak na mnie działa!

- Nie potrafię poruszać lewym skrzydełkiem, poza tym nie jest źle. Każdy by tak postąpił na moim miejscu, nie przesadzaj. Dobrze, opowiem jeszcze raz, skoro tak lubisz tę historię. Wracałem z pracy, cieszyłem się, że zaraz zobaczę się z Nią. Wesoło nuciłem piosenkę, gdy nagle minął mnie Komar... ten wzrok... do końca życia go nie zapomnę. Krwiożerczy, pełen pasji zabijania. Na oczach pulsowały mu szkarłatne żyły. Lśniąca szabla była przygotowana do ataku. Słyszałem, że potrafił wyssać życie z ludzi. Najpierw wstrzykiwał im truciznę, tak aby nikt nie spostrzegł, co się z nim dzieje. Następnie popełniał drastyczną zbrodnię. Zrozumiałem kto był na jego celowniku. Nie mogłem dopuścić, żeby wyrządził Jej krzywdę! Całym ciałem naparłem na niego. Zaskoczyłem go i nie zdążył uniknąć ciosu. Szssstt... po chwili jego szabla świsnęła mi przed twarzą. Skrzydłem zahamowałem ją i odparłem atak. Z całą siłą uderzyłem Komara w twarz. Przez chwilę stracił równowagę, więc zadałem cios ponownie. Niespodziewanie przebił moje lewe skrzydło. Nieznośny ból przeszył moje ciało. Poczułem narastającą złość w każdym mięśniu. Skumulowałem ją i uderzyłem go w twarz. Prach! Szabla pękła. Wystraszony Komar rzucił się do ucieczki. Wygrałem.

- Ma niesamowity zapach włosów. Odurzający... Włosy w kolorze dębowej kory rozpłynęły się na jaśminowej poduszce. Unosiła się wokół mnie subtelna woń mieszanki: rozmarynu, konwalii oraz rosy na niezapominajce. Zatonąłem... Chciałem zostać tam na zawsze. Nie musiała mnie dostrzegać. Cieszyła mnie sama Jej obecność . Nie śmiałem marzyć, że cała należy do mnie. Wystarczył mi ten jeden włos, którego tuliłem. Nagle zdarzyło się coś, co spowodowało, że moja dusza uniosła się ponad niebo. Otworzyła w śnie oczy i spojrzała na mnie. Po chwili na jej poziomkowych ustach pojawił się przesłodki uśmiech. Moje serce zostało oblane lepkim, cieplutkim miodem.

* * * * *

- Widziałeś może Robaczka? Martwię się o niego. Powinien być w domu już trzy godziny temu. Jesteś pewien, że go nigdzie nie widziałeś? Gdybyś go spotkał, to przekaż mu, żeby wrócił. Pokłóciłam się z nim rano. Powiedziałam mu, że powinien znaleźć sobie porządną dziewczynę, zamiast wpatrywać się w Nią godzinami. Gdybyś go spotkał, to przekaż mu, że przepraszam. Nie można wyśmiewać czyjejś miłości. Nawet, gdy wydaje się zupełnie nierealna.

- Bardzo mi przykro, ale muszę przekazać państwu smutną wiadomość...

- Znasz tego Robaczka, który zginął? Okropna historia...

- Nie słyszałeś co się stało? Robaczek pokłócił się z matką, nie miał ochoty wracać do domu, więc poleciał do Niej. Wkrótce zjawił się tam nieproszony gość. Komar postanowił się zemścić i wynajął Trzmiela, specjalistę od brudnej roboty. Miał on pod osłoną nocy zaatakować Ją. Robaczek oczywiście nie chciał do tego dopuścić i ze wszystkich sił Jej bronił. Dzielnie walczył. Był trzykrotnie mniejszy od przeciwnika, mimo to, bitwa była wyrównana. Może i by wygrał, gdyby nie rana zadana w lewe skrzydło. Trzmiel też nie został bez obrażeń, stracił jedną rękę. Postanowił jednak dokończyć swoją misję. Na szczęście Robaczek zdążył ochronić Ją własnym ciałem. Zraniony usiadł na Jej białej koszulce. Oddychał ciężko. Chwilę przed śmiercią spojrzała na niego. I zadała mu ostatni cios, krzykiem rozrywając mu serce.

- Na nieskazitelnie białej bluzce została wielka, czerwona plama. Przelatywała wtedy pani Mol, wraz ze swoim synem. Pamiętam jak spytał swą matkę o przyczynę śmierci Robaczka. Ona brutalnie, bez namysłu odpowiedziała : 'był brzydki.'

* * * * *

- Co ty zrobiłaś?! Dlaczego zabiłaś tego bezbronnego robaczka? Wiesz, że odebrałaś życie jednemu z przedstawicieli Dilexi Prometeus? Gatunek jest już na wymarciu. Zachowały się wyłącznie pojedyncze osobniki.

- Spójrz na jego wątłe ciałko... był taki bezbronny... Gdyby musnął cię swym ciałkiem nawet byś nie poczuła... Jest taki delikatny... Te jego chude, słabiutkie nóżki. Tyle dróg i zakrętów pomogły mu przemierzyć. Delikatne skrzydełka unosiły ciężar jego życia. Bystre oczka zaglądały po powłokę codzienności. Serduszko... tysiąc uderzeń ma minutę.

Wzięła delikatnie Robaczka na rękę, pogłaskała czule po główce, następnie umieściła go w gablotce: Dilexi Prometeus.

Olga Zabielska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.