Powieści i opowiadania > Gdzieś w ostatecznej krainie

Gdzieś w ostatecznej krainie, część 5

Gdzieś w ostatecznej krainie„Przyczyną, dla której Litwa chciała zniszczyć Słowackiego, mogła być litewska mściwość, połączona z litewską pamiętliwością. Słowacki co prawda nigdy nic złego żadnemu Litwinowi nie zrobił.”

To napisał w swojej książce o Juliuszu Słowackim Jarosław Marek Rymkiewicz. A w naszej książce Juliusz wrócił właśnie do dworku Marcina i opowiada o podróży do Ziemi Świętej. Widział tam grób. Pusty grób. Spędził noc przy grobie Chrystusa w Jerozolimie. A w Egipcie widział grób faraona. Faraon wysuszony czekał. Nie wiadomo na co. Może liczył, że go znów złożą i zacznie panować.

Ale wracając do Litwinów, którzy chcieli zniszczyć Juliusza. Otóż tak. Wyzwali go na pojedynek. Juliusz był gotów strzelać się, jednakże jego przeciwnik stchórzył. Ale gdyby nie stchórzył i gdyby był dobrym strzelcem, to co wtedy? Może Juliusz niczym Aleksander Puszkin zginąłby w pojedynku. Historia Polski według Juliusza pod tytułem „Król-Duch” nie powstałaby. Ale stało się inaczej. Tak jak się stać miało.

*

Moryc Welt, Maks Baum i Karol Borowiecki przybyli do dworku. Opowiadać zaczęli jak w mieście Łodzi zamierzają zbudować wielką fabrykę. Chcą rozpocząć nowe dzieje. Kapitalizm.

*

Na powieść moją smutną człowiek czeka, A mnie odleciał anioł, który stwarza, I muszę przestać strofy, które ludzi Łamaną sztuką bawi – a mnie nudzi.Słowacki

Raz jesteśmy w dworku, raz w Będzinie, raz gdzieś w Europie, potem wchodzimy do książki, do filmu, do obrazu. Łamańce straszne, poplątane to wszystko.

Ale przecież czytelnik łapie idee. Bo takie jest życie. Zwłaszcza teraz. Zewsząd atakują obrazy i krzyczą wybierz mnie. Jestem najlepszy, zobaczysz super film wybierz mnie zobaczyć najlepsze dokumenty, słuchaj naszej stacji, tu są same przeboje. I należy wszystko zobaczyć i należy wszystkiego wysłuchać. A najlepiej oglądać, słuchać i czytać jednocześnie.

To jest życie, nie to co dawniej. Weźmy taki dworek Marcina albo każdy inny dworek. Zegar bije co godzinę, niby czas odmierza. Ale to złudne, tam czas się zatrzymał. I tamten świat zginie. Wdepczą go w błoto twórcy nowego świata spod znaku ciemnej gwiazdy, a właściwie czerwonej .

*

Delegaci! Jeżeli kiedykolwiek będę miał dzieci, to powieszę im na ścianie postać prokuratora Judei, Poncjusza Piłata, żeby dzieci chowały się w czystości. Prokurator Judei stoi i umywa ręce.Jerofiejew

Zaprosili jednak Wieniedikta Jerofiejewa do dworku. Tylko był problem, czy będzie on gustował w starych winach. Ale Wieniedikt pił wszystko, a potem rozpoczął swój monolog. Mówił o Moskwie, o Pietuszkach, o swoim życiu i swoim poemacie. Mówił o świecie absurdu spod znaku gwiazdy czerwonej i sierpa z młotem. A oni słuchali i nie wiedzieli, czy wierzyć jego słowom czy nie. Jak to się stało, że powstał taki świat. Oparty na monstrualnym kłamstwie i przemocy. I on, Jerofiejew znalazł do niego klucz. Monstrualną kpinę. I tylko ona ostała się.

*

Wienia kończył trzecią butelkę wina, rocznik 1809, i ciągle mówił, znał swój poemat „Moskwa-Pietuszki” na pamięć.

No ale teraz to już nic tylko żyć! A życie wcale nie jest nudne! Nudne było tylko dla Mikołaja Gogola i króla Salomona. A jeżeli ktoś się już urodził – nie ma rady, trzeba trochę pożyć. Życie jest piękne – takie jest moje zdanie.

My też tak myślimy – odrzekli goście zebrani w saloniku Marcina.

*

Nieprzypadkowo go zaprosił. Wszak to też człowiek stamtąd. Josif Brodski. Kiedy Wieniedikt skończył swój poemat, Josif zaczął deklamować swoje wiersze. To było typowe. Oni tam na Wschodzie zawsze deklamują, i to przy pełnych salach. Skąd się to bierze?

Nasze myśli wciąż będą śmiałe i młode. Wyleczymy się z każdej choroby jodem. Powiesimy na oknach zasłony w kwiaty. Nie życzymy w nich sobie więziennej kraty. Statek wybudujemy z śrubą na parę Caluteńki z żelaza i z pełnym barem. Staniemy na pokładzie, dadzą na wizę, Zobaczymy Akropol i Mone Lisę.

*

Trzech przyjaciół z Łodzi wymknęło się chyłkiem. Przyszła depesza. Ceny w Odessie spadają, plajta za plajtą, a oni co, wierszyków tutaj słuchają. Wrócili do Łodzi, do Ziemi Obiecanej.

*

W książce o Będzinie „Jeśli nie będę pamiętał” przytoczyliśmy dialog w sądzie w Leningradzie. Dialog między Josifem Brodskim a sędzią. Dialog kończył się zdaniem: „…Myślę że to od… Boga”. Oczywiście dar pisania miał na myśli Josif Brodski. I dalej czytał swoje wiersze:

Z naszych pól zaoranych zboża nie będzie Przeraża nas adwokat i mierzi sędzia. Droższa nam jest gra w klipe niż mecz stulecia. Dajcie nam tylko obiad i kompot na trzecie Chcemy się wiecznie bawić na łące w berka, Chcemy chodzić nie w płaszczach lecz w pulowerkach Jeśli na dworze będzie plucha i błoto Chcemy wtedy odrabiać lekcje z ochotą

*

Każdy człowiek ma jakiś skład, który w testamencie nazywa: moje papiery otóż ja, który często palę w kominie moimi bazgraninami nie mam przy sobie nic więcej prawie…

Kiedy Juliusz wrócił z podróży do Ziemi Świętej i w dworku Marcina opowiadał wrażenia, to słuchacze podziwiali jego dar dostrzegania wszędzie poezji. Dostrzegania głębi. I każdą myśl zapisywał, ubierał w słowa jedyne, a potem okazało się że dużo z tego niszczył. Tak. Palił w kominku rękopisami swoimi, które dzisiaj bez wątpienia wchodziłyby w skład jego wydanej twórczości. Szkoda. Ale cóż, Juliusz wie lepiej co ma istnieć w naszej świadomości, a co nie. Zostawmy ich tam w dworku, piszących, czytających, pijących wino rocznik 1809, słuchających Chopina i Bacha, oglądających Dekalog wg Kieślowskiego. Tam jest inny świat. A u nas? U nas kończy się pewna epoka. Kończy się era Gutenberga, era książki. No niby piszą książki, drukują i to ładnie, pięknie wydają, ale coś jakby mało kto czyta. Mało kto chce wchodzić w tamten świat. I nie wiadomo czy to źle, czy dobrze.

*

…źle mi się pisze. Nie jestem w stanie tego ocenić, bo w długim obcowaniu z tekstem traci się wyczucie, ale lękam się, coś mnie ostrzega. Czyż więc trzeba będzie wywalić wszystko do kosza…Gombrowicz – Dziennik

Witolda Gombrowicza Marcin nie zaprosił. Przewidywał bowiem, że i tak nie przybędzie z wiadomych względów. Ale co to znaczy z wiadomych względów? Wiadomych dla tych, którzy twórczość Gombrowicza znają. Ale tych, co nie znają jest większość, a większość tej książki nie czyta i nie przeczyta, bo to jest książka dla wybranych. Pierwszy tom był poświęcony Juliuszowi Słowackiemu. Potem przenieśliśmy się do dworku Marcina, później była mowa o Będzinie, a teraz odchylamy zasłonę. Odchylamy na ile się da, na ile można. I już jakbym chwytał za rękę Anioła, a on umyka. To nie jest Anioł Stróż, bo on przy mnie stoi rano, wieczór, we dnie, w nocy i służy pomocą. Chodzi o Anioła Prawdy. Ale on zdaje się mówić: szukaj, szukaj dalej bo tylko w szukaniu jest sens.

Wędruj, wędruj dalej. Bo kto szuka ten…

*

W 1941 roku wysłannik szatana na ZSRR – Stalin, poprosił Matkę Boską Kazańską o pomoc i pomoc uzyskał.

W najtrudniejszych dniach dla obrony ZSRR w grudniu 1941 roku, kiedy oddziały niemieckie stały przed Moskwą, ratunku w Bogurodzicy szukał „generalissimus” Józef Stalin. Podczas oblężenia Stalin nakazał oblatywanie Moskwy specjalnym samolotem z kopią ikony Matki Boskiej Kazańskiej na pokładzie. Miliony łagierników oczekiwało upadku potwora, jednakże on uzyskał pomoc. Jak to wytłumaczyć?

* * *

Gdyby zwyciężył Hitler, też niedobrze.

Samolot z Matką Boską Kazańską latał w 1941 roku. A wcześniej, w 1940 ginęli polscy oficerowie w Katyniu i nie tylko. Wspomnieliśmy o ich pomniku sfotografowanym na tle World Trade Center. I jest taki obraz, na którym Matka Boska trzyma przestrzeloną czaszkę polskiego żołnierza.

I prosił żołnierz polski o pomoc, i prosił o pomoc Józef Stalin.

Proście, a będzie...

*

Tylko prawda jest ciekawa.J. Mackiewicz

* * *

W którym momencie to się zaczęło który to był wiek? Na pewno nie XX. Dziewiętnasty też nie. Robespierre, Danton, Saint-Just i paru innych rzucili ziarno zła. Potem była Wandea, a potem już tysiące było opętanych ideą zbawienia świata, naprawiania świata i budowania „nowego wspaniałego świata”. Przeczytali parę broszur i ulotek i już wiedzieli wszystko. A potem popłynęła rzeka krwi.

*

Zostawiliśmy w naszym dworku mnóstwo gości. Oni tam czekają na nas, abyśmy na powrót rozpoczęli z nimi dialog. Juliusz wrócił z Ziemi Świętej uduchowiony, pełen nowych pomysłów. A w Będzinie słychać kolędy i pastorałki. W wielkim kościele na Syberce trwa koncert. Z całej Polski przyjechali aby „kolędować małemu”. Ksiądz Piotr Pilśniak rzucił kiedyś pomysł, by w Będzinie festiwal kolęd zrobić. I chwyciło. Śpiewają, przyjeżdżają, a potem o mieście naszym mówią u siebie, czy to w górach, czy nad morzem, czy na Ukrainie. Kiedyś w teatrze Dormana herody dokazywały, a teraz kolędy śpiewają. Coraz młodsi śpiewają, to i tradycja nie zginie.

*

A chcieli w Będzinie zniszczyć tradycję. Najpierw zburzyli ulicę Kołłątaja. Przestały istnieć stare kamienice, w których wychowały się całe rodziny będzińskich Żydów. Potem ulicę Kołłątaja zmienili na aleje Zawadzkiego. Ale to nie był Zawadzki Mieczysław, ksiądz, który Żydów ratował, lecz Aleksander – bandzior z Ksawery. Został po nim mały domek, na którym kiedyś wisiała mosiężna tablica. Zbierały się przed tym domkiem delegacje robotnicze i wysłuchiwały kłamliwych wiadomości. Skończył się tamten czas, tablicę skradziono zamieniając ją w składnicy złomu na parę złotych, a domek powoli zapada się w ziemię. Aleksander Zawadzki był w początkowych latach tzw. PRL-u Przewodniczącym Rady Państwa. Był bezwzględny i bezduszny. Nie zdarzyło się nigdy by ułaskawił „wroga ludu”. Akowca.

*

Juliusz słuchając opowieści o Ksawerze uświadomił sobie, że pracując w latach 1829-31 w warszawskiej Komisji Przychodów i Skarbu podlegał Ksaweremu Druckiemu-Lubeckiemu, od którego imienia powstała nazwa dzielnicy Będzina. I tak to wszystko ze wszystkim jest połączone, nawet tak cieniutką niteczką.

*

Kiedy Juliusz wrócił do Polski i spoczął na Wawelu, a był to rok 1927, to radio transmitowało na całą Polskę to wydarzenie. Wiemy że rodzina Opoków na Warpiu słuchała tej transmisji przez swoje radio kryształkowe. To radio kupili od Jonasza Gurfinkiela, Żyda domokrążcy. Sprzedał im na raty. Jeszcze dołożył firany, bo firany też sprzedawał. I mogli usłyszeć dzięki niemu o Juliuszu. A potem Marysia Opoka pojechała do Krakowa by zobaczyć Wawel i położyć kwiat na grobie Juliusza. Uczyła się w rosyjskiej szkole na Warpiu wierszy Puszkina. Nie słyszała wtedy o Juliuszu. Nie wiedziała, że chciał przerabiać „zjadaczy chleba w aniołów”. A u nich bywało, że chleba brakowało.

Grzegorz Pieńkowski

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.