Powieści i opowiadania > W cytrynowym świecie

Zakochana

Z pełnej piany kąpieli, oświetlona blaskiem świec wyłoniła się zgrabna łydka. Chwilę później ostre krawędzie golarki usunęły milimetrowe włoski pokrywające jej skórę.

Właścicielka łydki obserwując swoje gładkie nogi uśmiechnęła się z zadowolenia. Następna nić, która łączyła ją z dzikimi zwierzętami została zerwana. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego natura była tak okrutna, że upodobniła człowieka do małpy. Przecież w najmniejszym stopniu ich nie przypominamy. My, ludzie, najwyższy gatunek ewolucji, nie kierujemy się w życiu ślepymi instynktami a rozumem. Oczywiście wiedziała, że nie dla wszystkich rozsądek był najważniejszy. Niektórzy wyżej cenili sobie uczucia, intuicje i inne niezrozumiałe dla niej rzeczy. Skrycie takich osobników nazywała ucywilizowanymi małpami. Życiowymi nieudacznikami.

Zanurzając się w pianie myślała o tym, że była zadowolona ze swojego życia. Szybko osiągnęła sukces zawodowy dzięki ciężkiej pracy i stopniowej realizacji wyznaczonych przez siebie celów. Zajmowała kierownicze stanowisko w dużej, cieszącej się uznaniem firmie. Od jej decyzji zależał los tysięcy ludzi. Jeden popełniony przez nią błąd, mógł kosztować kogoś utratę pracy, dlatego bardzo przykładała się do powierzonych jej zadań. Nic nie denerwowało jej tak, jak opieranie planu biznesowego na czyjejś intuicji. Czymś co nie istnieje, co jest tylko zbiegiem paru trafnych przypadków.

Swoje życie prywatne też oceniała jako udane. Miała stałego partnera od trzech lat. Wkrótce miała zostać żoną. Obiektywny obserwator mógłby stwierdzić, że oświadczyny nie były zbyt romantyczne, bardziej przypominały ugodę między dwiema stronami niż chęć spędzenia ze sobą reszty życia. Miesiąc temu wybrali się razem do sklepu z biżuterią, aby wybrać pierścionek. Uznali, że najwyższy czas sformalizować związek. Nie było jej przykro, że nie ukląkł przed nią i nie poprosił ją o rękę, tylko stwierdził stanowczym tonem, że pora zalegalizować ich związek. Miał rację, romantyzm był zbędny. Ludzie pobierali się mając nadzieję, że szybsze bicie serca zastąpi wspólne zainteresowania, podobny status społeczny. Nonsens. Związki chemiczne odurzające organizm, powodujące szybsze bicie serca, przestają działać po dwóch latach. Potem miłość pryska jak mydlana bańka. Dlatego ona, chcąc uniknąć przykrych rozczarowań, związała się z mężczyzną na podobnym stanowisku co ona, w konkurencyjnej firmie. Łączyły ich te same problemy w pracy oraz zainteresowania: golf i stare kino. Idealny przepis na udany związek.

Wsłuchując się w swój przyspieszony oddech zastanawiała się, kiedy jej serce wreszcie się uspokoi. Od paru tygodni na przemian przyspieszało swoje bicie i zwalniało, czując ból. Początkowo przeszło jej przez myśl, że powinna wybrać się na wizytę do kardiologa. Dopiero gdy dostała sms od Niego i jej serce nagle zrobiło się niesamowicie lekkie pojęła, że i ją dopadło zdradzieckie działanie fenyloetyloaminy, wytwarzanej przez organizm. Dopadła ją choroba, która prześladowała miliony ludzi na całym świecie. Zakochała się. Nie chciała, to godziło w jej godność. Lecz natura pozbawiła ją przywileju podejmowania decyzji. Zupełnie bez jej udziału i wbrew wolnej woli. Myśli o Nim powoli, niezauważenie zakiełkowały jej w głowie. Gdy go poznała nie spodziewała się, że zamiesza w jej ustabilizowanym życiu. Poznała go podczas wyjazdu na delegację. Wynajmował w hotelu sąsiedni pokój. Był zupełnie nie w jej typie. Podróżnik, z głową w chmurach. Zarabiający na swoje kosztowne życie pisaniem książek. Duży dzieciak uważający cały świat za swój dom. Nie myślący przyszłościowo. Żyjący chwilą i podążający za swoją intuicją, marzeniami i uczuciami. Ktoś zupełnie nieodpowiedni dla niej. A jednak, wystarczyło parę zdań wypowiedzianych w jej stronę, bogato okraszonych uśmiechem, a jej serce zrobiło radosny podskok. Mimo tego, że miała narzeczonego.

Przyglądając się mieniącej się barwami bańce mydlanej, zastanawiała się dlaczego ludzie uczucie zakochania określają jako pozytywne. Początkowo owszem, radość z bycia z drugą osobą na pewno nie jest niemiła. Poczucie lekkości, chęć uniesienia się do nieba. Utrata wagi. Wtedy nawet najsłabszy wiatr potrafiłby unieść cię wysoko, by po chwili rzucić z całych sił na ziemię. Bo nagle pojawia się ciężki strach, obawa, czy ta osoba odwzajemnia uczucie.

Bańka mydlana pękła. Uczucie zakochania bardzo ją męczyło. Czuła się głupio czekając na jego telefon. Nienawidziła czekać. A od tamtej chwili jej życie polegało na odliczaniu czasu do kolejnego spotkania i nadziei, że zadzwoni, by powiedzieć choć parę słów. Parę dni rozłąki wydawało się paroma miesiącami. Jej samopoczucie stanowiło sinusoidę. Wzniesienia i upadki zależały od tego, czy odezwał się do niej czy nie. Czuła się żałosna, gdy ze szczegółami analizowała każdy moment ich spotkania, by choć przez chwilę poczuć się szczęśliwa. Marzyła o tym, by spędzić z nim każdą chwilę i pozbyć się dręczącego ją uczucia tęsknoty, które przepełniało ją po same palce.

Po dwóch tygodniach udręk stwierdziła, że zakochanie się jak najbardziej powinno znaleźć się na liście chorób. Problemy ze snem (bo myśl o Nim, która rozkołysała jej serce, przyspieszając tętno, utrudniała zasypianie), utrata apetytu (jak można myśleć o jedzeniu, kiedy brzuch jest wypełniony radością lub skurczony z tęsknoty) oraz uciążliwe, natrętne myśli o wciąż tej samej osobie, to objawy choroby psychicznej. Tak, w 100% była chora.

Nakładając na twarz maseczkę wspominała ich wspólne spotkania. On nauczył ją radości życia. Przypomniał, jak to jest cieszyć się ze smaku pysznej pomarańczy. Wcześniej w towarzystwie nie sięgała po owoc bojąc się, że rozpryśnie jej się na twarz. Dopiero z nim zrozumiała, ile w życiu traci wciąż obawiając się śmieszności. Ile 'pomarańcz' w życiu musiało ją ominąć. Zaimponowała mu swoją wiedzą o tradycji i kulturze odległych plemion. Mimo tego, że często wyrażała negatywne opinie na temat trybu życia podróżników, chętnie czytała ich książki. Rozumiała jego pasję.

Usłyszała radosny brzęczek nadchodzącego smsa. Serce przyspieszyło bicie, radość... i po chwili rozczarowanie. To nie On. W takich chwilach zastanawiała się, czy nie powinna zakończyć znajomości z Nim. Więcej by już nie cierpiała. Wróciłaby do swojego życia, gdzie wszystko było tak radośnie proste. Koniec z męczącą zmianą nastrojów, z brakiem skupienia na pracy. Byłaby duchowo wolna. Jej samopoczucie zależałoby wyłącznie od niej. Wystarczy parę słów w telefonie, by powróciła do dawnego życia. Parę liter wystukanych na klawiaturze i już nie będzie cierpieć. Wyzwoli się od zwierzęcego przyciągania, kiedy to ciało decyduje z kim masz być i nie czeka na pozwolenie rozumu.

Radosny brzęczek telefonu. To na pewno nie On. A jednak... Wychodzi z wanny radośnie pogwizdując i ciesząc się na nadchodzące spotkanie, a jej serce kręci radosne piruety.

Olga Zabielska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.